Ignorance is bliss - kurwa

Wkurwia mnie, gdy czytam takie bzdury, jakie dziś zagościły na łamach Weszło. Wchodzę tam często, gdyż sam nie stronię od ostrych osądów polskich kopaczy - a akurat w tej kwestii autorzy tej strony są znakomici. Kiedyś ich nienawidziłem, potem nawet polubiłem, ale w takich chwilach jak ta pozostaje mi tylko wylanie kubła pomyj. No kurwa - taka ignorancja zdarza się rzadko.

O futbolu na Malediwach pisałem drzewiej na Starym Underdogu, to jest trzy lata temu. Rzecz jasna podziemność underdogowych czeluści nie ułatwia dostępu do treści tych niusów, jednak szanujący się redaktor powinien zasięgnąć wiedzy zanim napisze bzdury o tym, że na Malediwach to tak naprawdę nie gra się w piłkę. Zapewne autor nie słyszał o historycznym tryumfie z 2008 roku i o fecie, jaką ex-prezydent wyprawił piłkarzom, których wielotysięczny tłum witał na Stadionie Narodowym. Być może nie wie też, iż ta dumna reprezentacja poczyniła kolosalne postępy w przeciągu ostatnich dwóch dekad - od czasów, kiedy Iran zaaplikował im 17 bramek w eliminacjach MŚ 1998. Zapewne obce autorowi były też testy w słowackiej Dubnicy, jakie przeszli dwaj najlepsi malediwscy gracze. Z pewnością jednak nie wie nic na temat fantastycznego systemu rekrutacji do ligi krajowej. Czy w kraju, gdzie podobno wszyscy tylko leżą na plaży mógł ktoś wymyśleć tak fantastyczną sprawę jak ogólnonarodowe eliminacje do ekstraklasy? Podział na grupy wyspiarskie, baraże, do któych może się zgłosić każda jedenastka skrzykniętych chłopaków, pokonać inne malediwskie podwórka i awansować do ligi? Czyż to właśnie nie jest pierdolona esencja futbolu? Dla mnie tak. Ale być może w dzisiejszych czasach ważniejszy jest żel, sportowa fura i dziwki. Na szczęście nie dla mnie i nie dla tych setek malediwskich chłopaków walczących w Wielkich Eliminacjach!